niedziela, 2 sierpnia 2015

Inny świat, inni ludzie, inne wrażenia





W dniu wylotu wstałam o czwartej rano, jak już wcześniej wspominałam. Na lotnisko odwiózł mnie tato, przed odprawą poszłam zważyć bagaż podręczny, który maksymalnie może ważyć 10 kg. Jak poźniej okazało się, nikt nigdzie go nie waży. Inaczej sprawa wygląda w przypadku zwykłego bagażu. Ja jednak wyjęłam rzeczy i oddałam w ręce taty, które według mnie były zbyt ciężkie. W efekcie z bagażu 14,5 kg wzięłam prawie o 5kg mniej.

Nie denerwowałam się dopóki nie przeszłam przez bramki i nie zostałam całkowicie sama. Tak na prawdę procedura na lotnisku, zwłaszcza w Polsce nie polega na niczym skomplikowanym. Zwłaszcza jeżeli lecimy w granicach Uni Europejskiej, ale jednak sam fakt, że jest się zdamy tylko i wyłącznie na siebie jest w pewien sposób stresujący. 

Kiedy przeszłam przez cały proces odprawy, zasiadłam wygodnie w fotelu samolotu i rozkoszowałam się chwilą, pięknymi widokami oraz sympatycznym towarzystwem Szkota siedzącego tóż koło mnie.
Lot trwał około dwóch godzin, wydaje się, że to niewiele, ale wystarczająco aby wyżej wspomniany Szkot podzielił się swoją wizytówką i na wyjściu z lotniska w Glasgow wyznał, że ma żonę...

Z lotniska odebrał mnie wujek, ruszyliśmy trzy pasmową, nie dziurawą, gładką autostradą w kierunku stolicy. 
I w taki o to sposób rozpoczęłam moją prawdziwą szkocką przygodę!


Alicja




Brak komentarzy: